niedziela, 4 stycznia 2009

Coś o sylwestrze.

Zacznę tak od końca, ale to mi pierwsze przychodzi na myśl.
W piątek rano zaczęliśmy się pakować.
Do 12 mieliśmy opuścić pokoje.
Spakowałem się jako pierwszy i zniosłem torby na dół do świetlicy.
Patrzę, a tam już leżą jakieś torby. No to położyłem moje obok nich i tak powoli każdy zaczął kłaść torby w tym miejscu.
Pod koniec zrobiła się już niezła góra tych bagaży.
Następnie zaczęliśmy z Grzegorzem pakować do samochód, wszystko jak leci.
Ja załadowałem cały bagażnik i tylne siedzenie, G. też miał zawalony cały bagażnik.
Zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się i poszliśmy na spacer.
Po południu wsiedliśmy w samochody i wyruszyliśmy do domu.
Od Szczyrku aż do Bielska korek.
Samochód za samochodem ciągnął się powoli.
W końcu, gdy byliśmy już pod Bielskiem odbieram telefon od Grzegorza, który mi oznajmia, że dzwoniła do niego właścicielka pensjonatu i podobno spakowaliśmy dwie torby dopiero co przybyłych gości! :D
Okazało się, że ja mam jedną torbę a Grzegorz drugą! :]
Co nam pozostało?
Zawrócić jednym samochodem i odwieźć podkradzione bagaże ;)
Padło na mnie, bo Grzegorz miał 5 osób, a ja tylko dwie, więc nie było sensu, żeby wszyscy jechali.
Oni pojechali do Mc a ja z powrotem zanurkowałem w korek samochód, tym razem w drugą stronę.
Przerażał mnie tylko fakt, że korek w stronę Bielska nie maleje a wręcz przeciwnie...
No i słusznie się obawiałem.
Ponowna trasa w stronę domu była jeszcze dłuższa, a przynajmniej bardziej się przeciągnęła w czasie...
Jadąc za pierwszym razem zastanawiałem się czy czegoś nie zapomnieliśmy, ale nigdy bym nie wpadł na to, że wzięliśmy za dużo! :)

Brak komentarzy: