poniedziałek, 29 grudnia 2008

Narty!

Pozdrowienia dla wszystkich z ośnieżonych stoków w Szczyrku!
Głowa mnie boli, więc nie mam nawet ochoty się rozpisywać, ale na pewno jak będę w formie to napiszę coś więcej...

środa, 24 grudnia 2008

Życzenia!

Wszystkiego Najlepszego!
Zdrowia, szczęścia, pomyślności!
Niech te Święta przyniosą wam spokój i odpoczynek.
Pozwólcie aby miłość zamieszkała w waszych sercach!
To czas magiczny.
Więc niech każdy da się oczarować :)
Dziękuję wszystkim za pamięć i życzenia!

wtorek, 23 grudnia 2008

Monter!

No jestem jednak gość!
Zainstalowaliśmy dzisiaj wspólnie z Wojtkiem Windowsa XP w miejsce mojej Visty.
A męczyli się z tym ludzie, którzy naprawdę znają się na rzeczy...
A w komputerowym koleś chciał za to mnie skasować 150zł!
Mnie to jedynie kosztowało 1,5zł - za płytkę :)
Ale jaki fajny ten Xp:
Skończyła się instalacja i pojawił się główny pulpit.
A tu proszę: na tapecie skąpo ubrana, seksowna panienka.
Hakerzy to jednak mają smaczek ;)
Ale to nie koniec.
Rodzice kupili Cyfrowy Polsat i trzeba było go podłączyć.
To zadanie zostało mi powierzone.
No ale miałem czas dopiero o 22.
Poskręcałem talerz, ubrałem się ciepło, zapakowałem do plecaka potrzebne narzędzia i wyszedłem na dach.
Na szczęście drabina jest wmurowana w ścianę, więc mi nie odjechała ;)
Cyrku z zamontowaniem jej co nie miara.
W ustach trzymałem latarkę, w jednej ręce klucz, a drugą starałem się to wszystko jakoś trzymać...
Ale zamontowałem. Tylko, że w parametrach dekodera było coś nakopane i nic nie ustawiłem.
Przełożyłem więc to na dzisiaj.
Dzwoniłem 3 razy na pomoc techniczną z Cyfrowego Polsatu i dopiero za trzecim razem udało mi się połączyć z kompetentną osobą, która była wstanie udzielić mi potrzebnych informacji.
Po godzinie kręcenia talerzem we wszystkie strony udało się w końcu złapać sygnał i działa!
Mamy już Wigilię...
Ale ile jeszcze pracy przed nami...
Dużo sił życzę! :)

sobota, 20 grudnia 2008

lampki

Mama kupiła lampki zewnętrzne na naszą dużą choinkę przed domem.
Myśleliśmy, że 10m wystarczy.
One jednak ledwo starczyły na przystrojenie czubka drzewka.
No to pojechałem wczoraj do sklepu i kupiłem 50m!
To była już wystarczająca długość :)
Wyciągnąłem drabinę, rozłożyłem ją i oparłem o drzewko.
Rozpakowałem łańcuch i rozwinąłem go.
Choinka ma około 5m. Drabina sięgała prawie na sam czubek.
Chwyciłem wtyczkę z lampek i wszedłem na sam szczyt drabiny aby podpiąć lampki do gniazdka, które dyndało sobie swobodnie.
Ze złej strony jednak ustawiłem drabinę i musiałem się mocno naciągnąć, żeby chwycić gniazdko.
Jak się tak wyciągałem drabina przechyliła się trochę i stała na jednej nóżce, a że ustawiłem ją na puzzlach, na które cały dzień padał śnieg, drabina odjechała razem z moimi nogami!
Ja chcąc się ratować próbowałem chwycić się pnia choinki.
Wszystko jednak było śliskie, a moje rękawiczki przemoczona, przez co miałem kiepską przyczepność.
I zjechałem tak, razem z drabiną po choince zaliczając twarzą każdą gałąź!
Czekałem tylko, aż zaczepie się na którejś z odnóg, ale ocknąłem się dopiero na ziemi.
Uderzyłem całym ciałem, jak placek, w połowie na zmarzniętą ziemię, a w połowie na chodnik z betonowych puzzli...
Ale żyję! Nic złamanego nie mam!
Dobrze, że nie spadłem na samochód który stał obok, bo mama byłaby zła :D
Prace jednak udało mi się dokończyć i dom wygląda ładnie :)

piątek, 19 grudnia 2008

Dodatek.

Chciałbym coś dodać do poprzedniej notki.
Bo przeczytałem ją jeszcze raz, dodatkowo dostałem bardzo wartościowy komentarz na jej temat i uznałem, że mogłem zostać źle zrozumiany.
Ja się nad sobą nie użalam...
Pisząc, że nie zamierzam mieć planów i marzeń miałem na myśli postanowienia noworoczne...
Marzenia swoje mam, plany dalekosiężne także.
Ale nie planuję ich spełnić w nadchodzącym roku, tylko wtedy gdy nadarzy się ku temu okazja :)
Nadal chcę cieszyć się życiem i bawić!
Miałem dzisiaj niezłą zabawę!
Kilka godzin spędziłem w kuchni, oczywiście nie poradziłbym sobie bez pomocy, za co bardzo dziękuję!
Moje dzieło podziwiać będzie rodzina w święta.
O ile będzie co podziwiać i zachwalać ;)
Chęci miałem dużo i serce też w to włożyłem! :)

czwartek, 18 grudnia 2008

Święta...

Czas melancholii, zadumy, rachunku sumienia.
Pora na nowe plany, postanowienia, czasem zmiany...
Tylko w natłoku obowiązków i zmartwień nie mamy czasu się do nich przygotować.
Łącznie z Wigilią ciężko pracujemy, a gdy już mamy w pierwszy dzień świąt czas na odpoczynek to jesteśmy tak zmęczeni, że tylko tępo wpatrujemy się w ekran tv oglądając "Kevina samego w domu".
Dlaczego co roku ten film tak nas bawi i rozśmiesza?
Spróbujcie obejrzeć go sobie w ciągu roku...
Po prostu jesteśmy tak otępiali przez ciągłe jedzenie i atmosferę, tak zmęczeni po całym roku, że nas mózg przestaje myśleć i analizować i to co normalnie wydaje nam się nierealne nabiera nowych kolorów.
Stąd nasze wielkie plany na zmiany, nasze postanowienia...
Ale dlaczego od razu chcemy zmieniać całego siebie?
Dlaczego krok po kroku nie dążymy do ideału?
Tak ogólnie piszę, a może coś o sobie?
Nie mam w tym roku żadnych postanowień.
Wolę nie planować i nie marzyć.
Bo wszystko co staram się zaplanować i tak spełza na niczym.
I często nie ma w tym nawet mojej winy.
Najczęściej los tak mi pokrzyżuje plany, że nie jestem wstanie spełnić postanowień.
Dlatego w tym roku nie mam postanowień noworocznych.
Nie planuję miłości, pracy, nauki...
Postaram się jedynie na czas wypełniać zadania i sumiennie spełniać obowiązki! :)
Będąc wczoraj u kolegi włączyłem mu w salonie wiatrak, który tworzy z lampą sufitową integralną całość.
Chciałem go poddenerwować szybko odchodząc.
Zanim jednak zdążyłem uciec dostałem jednym ze skrzydeł w głowę.
"Kij ma zawsze dwa końce..."
Dźwięk rozległ się głuchy a koledzy śmiali się, że można by z tego stworzyć niezłego bita.
No bo podobno małych ludzi Pan Bóg stworzył, duże osły same porosły ;)

Za uszami.

Po mojej ostatniej notce o przyjaźni odezwało się do mnie kilka osób z pytaniem czy mam im coś do zarzucenia?!
Dlatego przez kilka dni bałem się cokolwiek nowego zamieszczać...
Jak to leciał?
"Uderz w stół a nożyce się odezwą!" ?
Chciałem oznajmić, że notka dotyczyła osoby z którą nie mam nawet bezpośredniego kontaktu, a przypuszczam, że czyta mojego bloga.
Mam więc nadzieję, że nikt już nie będzie miał do mnie pretensji...
Jeśli miałbym coś do kogoś z najbliższych mi osób załatwiłbym to osobiście.
Pisaniem na forum zaogniłbym tylko sytuację.
Weszło nowe rozporządzenie Ministra Finansów w życie, dyktujące obowiązek dokonywania przeglądu kasy fiskalnej co dwa lata, a nie co rok jak dotychczas.
Co za tym idzie?
Dwa razy mnie pracy dla nas :/
Jestem w firmie dopiero dwa miesiące i obawiam się, że moja pozycja jest zagrożona...
Nie miałbym pretensji do szefa jeśliby mi podziękował.
Jestem młody, doświadczony i ambitny.
Muszę jednak dużo wcześniej wiedzieć!
Komizm sytuacji polega na tym, że w dobie obecnego kryzysu ogólnoświatowego nasz rząd pozbawi pracy kilka tysięcy osób.
Nasza firma jest mała i jeśli ktoś straci etat to maksymalnie jedna osoba.
Ale są serwisy, które zatrudniają po kilkanaście osób, które w obowiązku miały wyłącznie przeprowadzanie przeglądów kas.
W skali kraju daje to naprawdę pokaźną liczbę...
A szkoda, bo praca naprawdę mi się podoba.
Szefowie normalni, koledzy unormowani ;) no i robię coś co rozumiem...
Czy kiedyś będę mógł spojrzeć daleko w przyszłość i dojrzeć jakąś stabilizację?
Chyba jestem skazany na ciągłe zmienianie pracy i nieuregulowany stan cywilny ;)
Wczoraj miałem egzamin z prawoznawstwa.
Po wszystkim byłem psychicznie tak wykończony, że nawet czekolada po banankach w Mc nie postawiła mnie na nogi ;)
Odczuwam jednak pewien niesmak gdy po wszystkim uświadomiłem sobie, że wiedza nabyta podczas wykładów w zupełności by mi wystarczyła.
Po co więc zaprzątałem sobie głowę głupotami z książki.
Przez to nie skupiłem się na notatkach i trochę zawaliłem jedno pytanie...
Co ma być to będzie.
Mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że przygotowywałem się gruntownie do mojego pierwszego egzaminu na tych studiach! :)

środa, 10 grudnia 2008

Kawał.

Kiedy na teściową patrzymy z przymrużeniem oka?
- Gdy do niej celujemy!

Wiem, nie należy do tych górnolotnych, ale ostatnio mnie rozbawił ;)

Przyjaźń.

Chciałbym przypomnieć, że z ortografią u mnie jest problem z powodu stwierdzonego w poradni psychologicznej schorzenia nazywanego dysleksją i dysgrafią.
To mnie jednak nie usprawiedliwia i nie mam zamiaru tłumaczyć się tym.
Dlatego bardzo mi wstyd za błąd jaki popełniłem w ostatniej notce, ale który już naprawiłem.
Za wszystkie inne błędy na które nikt mi nie zwrócił uwagi, albo sam ich nie wyłapałem, też przepraszam.
Naprawdę staram się jak mogę bo nie chcę żeby ktoś kiedyś powiedział, że jestem inny bo mam dysleksje.
Ale nie o tym chciałem napisać.
Co bardziej boli jak nie zdrada przyjaciela?
Kiedy czujemy się oszukani i najbardziej sponiewierani?
Kiedy dowiadujemy się, że osoba której się ufało i mówiło się wszystko zaczyna działać przeciwko nam!
Każdy chyba z nas był już w takiej sytuacji.
W dzisiejszych czasach, gdzie łatwiej jest nam porozumiewać się przez internet i telefon komórkowy łatwo zaufać nieodpowiedniemu człowiekowi.
Nawet wartości rodzinne tracą na randze.
Bo czy nie lepiej i łatwiej zwierzyć nam się komuś po drugiej stronie monitora niż rodzeństwu albo rodzicom?
Szybko zapominamy kto był naszym pierwszym przyjacielem.
Do kogo wpierw biegliśmy gdy skaleczyliśmy się, gdy złapaliśmy nieznany nam gatunek motyla, albo gdy kolega obraził się na nas?
Gdy dorastamy wydaje nam się, że zaczynamy prowadzić własne życie, a rodzice nic tak naprawdę nie wiedzą o prawdziwym "egzystencjalizmie".
Ale dopiero po latach doceniamy jak wiele nam dali.
Dopiero po jakimś czasie rozumiemy, że nasze problemy nie dużo różnią się od tych na które oni sami natrafiali...
Dlaczego więc tak łatwo rezygnujemy z najlepszego przyjaciela?
Ale jeśli już inni, nie rodzina, staje się dla nas ważniejsi, to czemu nie uważamy w wyborze przyjaciół?
Często obdarzamy zaufaniem kogoś kto nie zasługuje na nie.
Do czego to prowadzi?
Do tego, że zaczynamy czuć się niezrozumiali, niekochani, porzuceni.
A każdy, bez wyjątku, potrzebuje zainteresowania.
"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie..."
A ile razy nawet nie wiemy gdy w trakcie życiowej tragedii pomagają nam ludzie, od których nie spodziewalibyśmy się czegokolwiek.
Życie już nie raz pokazało, że w takich momentach nasi pseudo przyjaciele odwracają się od nas, a z pomocą biegną nam nasi wrogowie.
Wtedy dopiero otrzymujemy podwójny cios.
Chyba lepiej, gdy się o pomocy tych drugich nic nie wie...
Ja w tych sprawach jestem naiwny i za bardzo ufam ludziom.
Nie raz powtarzano mi, że mam uważać, bo ktoś może chcieć mnie tylko wykorzystać, a nie zaoferować przyjaźń.
Niestety przekonywałem się o tym zbyt późno...
Mógłbym jeszcze pisać, ale mam nadzieję, że pobudziłem was już do aktywnego myślenia i interpretowania przyjaźni na swój sposób :)

niedziela, 7 grudnia 2008

Św.Mikołaj!

W ten dzień powinien pruszyć śnieg i wszedzie musiałoby być biało!
Nigdy jakoś szczególnie nie obchodziliśmy w domu tego święta.
Dostawaliśmy tylko drobne upominki, podkreślające, że ktoś o nas myśli.
Większych prezentów spodziewaliśmy się na Gwiazdkę.
W tym roku jednak ktoś zrobił mi prezent, który na pewno będę często wspominał.
Chociażby z samego faktu korzystania z niego.
Z moim kolegą z pracy chcieliśmy sprawić miłą niespodziankę jego koleżance u której mieliśmy wykonać przegląd kasy.
Kupiliśmy czekoladki, zapakowaliśmy ładnie i dołączyliśmy liścik, że to od nas.
Następnie podczas czyszczenia kasy schowałem prezencik pod nową dostawę spodni.
Tego samego dnia wywąchałem sobie u niej w sklepie zapach perfum, który mi się podoba.
Poprosiłem aby mi go odłożyła, bo akurat nie miałem przy sobie gotówki.
Na drugi dzień ponownie odwiedziliśmy jej sklep, ponieważ kolega chciał na Mikołaja kupić żonie perfum, ja natomiast chciał odebrać swój.
Zanim doszło do sfinalizowania transakcji cwana koleżanka wypytała nas jakie nam się zapachy męskie podobają, bo ma problem z wyborem perfum dla swojego faceta.
Spryskaliśmy się chyba pół tuzina flakonikami, w końcu wybraliśmy jeden najbardziej optymalny.
Wtedy właścicielka tego sklepu, bardzo nam dziękując za niespodziankę, którą jej sprawiliśmy wręczyła nam po jednym flakoniku. Mi ten, który miałem odłożony, a koledze ten, który w sumie sam sobie wybrał.
Musieliśmy mieć głupie wyrazy twarzy.
Bo cena czekoladek to nawet nie jest 1/8 ceny jej podarków.
Ona jednak uparła się i w końcu postawiła na swoim.
Dziwne uczucie mnie jednak ogarnęło.
Z reguły to ja robię niespodzianki i obdarowuję najbliższych.
A tutaj całkiem obca mi osoba sprawiła mi taki prezent na Mikołaja.
W ten sposób powoli zaczynam odczuwać tegoroczną Magię Świąt!
A jeszcze jedno: sam wczoraj grałem rolę świętego Mikołaja.
Miałem brodę, białe brwi z waty, do tego pks-y, pastorał i duży wór!
Chyba dobrze grałem swoja rolę bo dzieci na moj widok nie wpadły przynajmniej w histerię jak to było w przypadku mojego kolegi.
Acha, a od mamy dostałem czarno-różowo-białe palczaste skarpetki...
Chyba za rok powieszę je na kominku, może wtedy dostanę wymarzone prezenty ;)

środa, 3 grudnia 2008

Starość...

Kobieta w Orange wzięła mnie dzisiaj za 30-latka...
W ogóle dodała później, że zastanawia się po co tak szybko brała ślub, że mogła poczekać.
Bardzo miło mi się zrobiło, ale nie wiem czy tak samo przyjemnie słuchałoby się tego jej facetowi.
Raz nawet sprzedawczyni wzięła mnie za starszego od Wojtka, gdzie normalnie różnica wieku między nami to 7lat...
To, że ludzie biorą mnie za starszego wcale mnie nie cieszy.
Bo co będzie za kilka lat?
Ale kobieca bezpośredniość mnie czasem zaskakuje...
Gdzie się podziały czasy kiedy to facet biegał za kobietą i stawał na uszach, żeby tylko ta umówiła się z nim na spacer?
To kobieta powinna czuć ze strony faceta zainteresowanie i uwielbienie.
Ale nie poprzez słowa tylko czyny!
Gorzej jak już nawet zerwanie świeżych kwiatów czy miłe, drobne niespodzianki nie wystarczają...
Nie można jednak tracić nadziei...
Kobieta potrzebuje uwielbienia i uwagi, dlatego zawsze znajdzie się ten właściwy sposób :)
Chyba, że to jednak nie będzie ta jedyna...
Oby tylko na łożu śmierci miał kto nam podać szklankę wody!
Gorzej jak właśnie nie będzie nam się chciało pić ;)

Lotto!

Znalazłem kiedyś 5zł.
Poszedłem do kolektury i wysłałem kupon.
Trafiłem trójkę, a wtedy wypłacali za nią 10zł.
Z niczego zrobiło się coś.
Nie wiem co by się wydarzyło, gdybym wtedy wysłał znowu kupon.
Bałem się szczęście wystawiać na taką próbę,
ale może właśnie wtedy popełniłem błąd...
Może należało wysłać ponownie i zobaczyć co by się stało?
Wczoraj sam puściłem sobie kupon na Dużego Lotka.
Robiliśmy przegląd w kiosku i był tam totalizator.
Poprosiłem Pana o wydrukowanie mi kuponu na co on odpowiedział, że mam sobie to sam zrobić, bo jak nie wygram to przynajmniej będę miał pretensje do siebie...
I trafiłem...!
Dwójkę! :P
No więc ja swoje szczęście buduję dalej sam, bez pomocy 20mln zł.
Dostałem pierwszą wypłatę w nowej firmie - bardzo satysfakcjonująca.
Ale na prezenty i tak nie mam pieniędzy ;)
Studia trzeba opłacić.
Nie żałuje jednak ani złotówki...
Na razie pełen optymizmu uczęszczam na wykłady.
Radość się skończy gdy przyjdzie czas sesji...

wtorek, 25 listopada 2008

Zima!

Trzeba wstawać wcześniej i rozpalać w piecu...
Trzeba wychodzić z domu wcześniej i grzać samochód...
Trzeba zdrapywać szron z okien samochodu...
Za niedługo rozsądnie będzie nosić ocieplacze, tzw. kalesony!
Nosy marzną a palce u rąk kostnieją!
Ale mimo wszystko ja uwielbiam zimę!
Wszystko białe - jednolite!
A do tego samochodem na letnich oponach można nieźle poszaleć!
Byłem wczoraj na spacerze po parku...
Uważam, że każdy w wolnym czasie powinien wybrać się na taki spacer!
Mózg się dotlenia, odprężamy się i relaksujemy...
I pomimo chłodu ja w takich chwilach czuję w sobie dużo energii!
Mam w końcu alu felgi do seata, ale co z tego jak na letnich oponach?
Teraz mam dwa komplety letnich opon :D
Wczoraj na treningu HinoHikari zrozumiałem jak wielkim wysiłkiem jest przekazać swoją wiedzę innym.
Ja zawsze szanowałem nauczycieli, może dlatego, że sam jestem synek nauczycielki, ale dopiero teraz doceniam ich pracę...
Ja mam się tylko o tyle lepiej, że ludzie których ja uczę odrabiają pracę domową i sprawia im przyjemność nauka mojego "kijowego" przedmiotu! ;)
A przede mną samym przecież też jest nowe zadanie - opanowanie pojek...

sobota, 22 listopada 2008

Quickstep!

Rozpoczęły się treningi quickstepa...
Pani wybrała kilka par i wymyśliła termin na sobotę o 11...
Naprawdę ja ją podziwiam i szanuję za to co robi!
Poświęca swój czas dla nas i nie ma z tego tytułu żadnych korzyści finansowych!
Widać musi jej to sprawiać ogromną radość i satysfakcje :)
Ale dała nam dzisiaj Pani Krysia wycisk...
Po 15min. każdy był już zlany potem, a gdzie tam 1,5h...
No ale na koniec nas pochwaliła, ja osobiście uważam, że chwalić nas będzie można dopiero w maju po konkursie, jeśli nie nawalimy ;)
Pada śnieg! :D
Uwielbiam gdy pada taki puchaty śnieg.
Szkoda tylko, że nadal jeżdżę na letnich oponach, bo terminy u wulkanizatorów mają dopiero na za tydzień...
Ale jak już założę to zobaczycie mojego Seata w ładnych alu felgach ;)
Nadal jest na sprzedaż...
Trochę mi go będzie szkoda, ale co poradzić?
Kupi się lepszy ;)
No ale na razie z jazdą muszę się wstrzymać bo nie mogę w każdy zakręt wchodzić jakbym na ręcznym jeździł...

czwartek, 20 listopada 2008

Byłem ostatnio na imprezie i rozmawiałem z dwoma dziewczynami...
Nagle jedna w końcu odważyła się zapytać czy mam coś wspólnego z katechetką z gimnazjum nr 1?
Ja udając głupiego zacząłem się wypytywać:
- A to ta siksa?
- no tak!
- Ta co tak wszystkich tępi?
- No właśnie tak, tak - ona odpowiadała...
- Taka ostra i dyscyplinarna?
- No, to o nią mi chodzi!
A ja wtedy: a to znam ją... To moja mama!
Koleżanke zatkało...
Wiem, jestem okropny, ale jakbyście widzieli jej minę :D
Za takie coś nie zapłacicie kartą Mastercard ;)
Siedzę właśnie w pracy i się nudzę :/
Kolega na chwilę tylko miał jechać do jednego klienta i ta chwila trwa już z dobre 2h...
W takim wypadku mi nie pozostaje nic innego do roboty jak tylko czekać!
Chcę sprzedać swój samochód, czy są może jacyś potencjalni zainteresowani?
Sprzedam niedrogo ;)

środa, 19 listopada 2008

Emo.

Ja sobie czasem lubię pomarudzić, ale niektórzy to przesadzają!
Nie można się nad sobą użalać!
Trzeba wziąć się w garść!
Szukać pozytywnych chwil w życiu!
Tworzyć je samemu!
Szczęście trzeba budować, samo nigdy nie przyjdzie!
Tyle z filozoficznych myśli Tomaszka!
Mamy problem z sylwestrem...
Małe niedogadania w grupie...
Ale jakoś to rozwiążemy!
Nie wiem ile mnie wyniesie całkowity koszt tego sylwestra, ale muszę gdzieś znaleźć na to pieniądze :D
Mam nadzieję, że zabawa będzie równie dobra co rok temu!
Może jedynie nie będę już zjeżdżał w samych majtkach ze szczytu ;)
Ale mam nadzieję, że ch** będzie królował! ;)
Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi...
Spadł dzisiaj pierwszy śnieg, mam nadzieję, że w Sylwestra też dopisze! :)

niedziela, 16 listopada 2008

Dowcipy.

Jeśli za 30 lat, po skończeniu studiów, będę miał taki żart jak nasza pani doktor z łaciny to chyba rzucę te studia!
Jak można opowiedzieć kawał i tylko samemu się z niego śmiać...?
Ja sam też czasem kawał zepsuję i nikt nie wie o co tak naprawdę chodziło.
Ale to tylko czasem!
Niektórzy nie lubią kawałów, ja uważam, że świetnie mogą poprawić humor i poprawić nastrój np w firmie.
Poczuciem humoru i żartami więcej można zdziałać niż groźbami i rozkazami.
Oczywiście nie można przesadzić, bo ludzie przestaną traktować Cię poważnie.
Byłem w piątek na 18.
No nie skłamię, że nie czułem się tam staro.
Ale jak się do mnie przekonali to zaczęło być sympatycznie i po chwili wszyscy śpiewaliśmy na karaoke.
Może czasy się zmieniają, ale nie młodzież...
Trzy lata temu zachowywałem się podobnie...
Ba... ja nadal się tak zachowuję.
Szkoda tylko, że DJ później puszczał nie moją nutę i trochę pod koniec się znużyliśmy.
Ale ogólnie impreza była udana :)
Gorzej wczoraj było na wykładach wysiedzieć...
Dobrze, że dzisiaj wolne.

sobota, 8 listopada 2008

Cieżkie dwa tygodnie.

Ostatnio się tyle wydarzyło, że nawet nie miałem czasu cokolwiek pisać...
Od poniedziałku zacząłem pracę w firmie zajmującej się obsługa i serwisem kas fiskalnych i maszyn biurowych.
Do tego we wtorek prawie mnie pobili, a w środę uzbrojona ochrona interweniowała w Play bo rzekomo byłem agresywny...
Na dodatek zasilacz w komputerze mi się spalił, a nowy tv rodziców był trzy razy zwracany do sklepu.
Mam nadzieję, że wszystko się już uspokoiło.
Ale tydzień zleciał mi naprawdę szybko!
Cały czas oczekiwałem jednak końca tygodnia, bo w piątek miała być mega impreza u Zawiłki, niestety z przyczyn od nikogo niezależnych impreza nie mogła się odbyć :/
Miałem więc iść na dyskotekę do Spiża, ale i to nie wypaliło, ponieważ w pracy musiałem zostac dłużej i w domu byłem dopiero o 1:30... do tego tak zmęczony, że nie miałem już na nic sił...
Wydarzyło się jeszcze dużo więcej, ale o niektórych rzeczach staram się zapomnieć a o innych już zapomniałem.
Muszę jednak przyznać, że to nic w porównaniu z pewną rodziną, która kupiła sobie nowy telewizor LCD czy tez Plazme 42'.
Przywieźli go do domu i okazało się, że ze sklepu zapomnieli stopki na którym ma stać tv.
Zadzwonili do sklepu i faktycznie stopka została na ladzie.
Położyli więc nowe cacko płasko na stole i pojechali po brakującą część.
Nikogo w domu nie było, podobno nie występują u nich szkody górnicze.
A gdy wrócili okazało się, że ogromny żyrandol, wykonany z mosiądzu spadł prosto na nowy Telewizor! Przymocowany był na dwóch hakach.
Jak to się stało? Nie wiadomo, ale można powiedzieć, że są wyjątkowymi pechowcami....
Mi jeszcze na głowę nic nie spadło, ale wolę nie zapeszać ;)

wtorek, 28 października 2008

Fire Show!

Macie czasem tak, że gdy tracicie całkowicie wiarę w ludzi nagle wydarzy się coś co sprawi, że ona znowu powraca?
Ja może dzisiaj na nikim się nie zawiodłem, ale za to mile zaskoczyłem.
Stałem na pasach i czekałem na wolne, gdy nagle z lewej strony zatrzymała się kobieta w combi, a z prawej... Autobus!
Zatrzymał wam się kiedyś kierowca autobusu na pasach?
Dla mnie zawsze był to nieprzyjemny typ człowieka.
Marudni, ważni, zgryźliwi.
A tu proszę, najpierw jeden stara się abym zaoszczędził na bilecie, a dzisiaj to...
Wczoraj odbył się pierwszy trening wskrzeszonej grupy HiNo HiKari, przepraszam Zel jeśli zrobiłem błąd w zapisaniu nazwy.
O co chodzi? Na pewno każdy słyszał o tancerzach ognia, fireshow itp...
Chcemy stworzyć grupę ludzi, którzy poświęcą trochę czasu i ułożą z nami układy, którym będziemy mogli się pochwalić przed szerszą publicznością.
Na razie treningi odbywają się co drugi poniedziałek o godz. 15:30 w auli I LO - Miarka...
Jeśli ktoś z czytających to byłby zainteresowany proszę o kontakt.
Zapraszamy wszystkich, bez znaczenia na wiek, płeć czy orientacje seksualną ;)
Za jakiś czas zamieszczę link do naszej stronki, która się obecnie buduje :)

poniedziałek, 27 października 2008

Pośpiech.

Mój znajomy chciał sobie wyrobić paszport.
Jest piłkarzem i akurat z drużyną mieli wyjechać do Austrii.
A było to 4 lata temu, więc nie można było przekraczać granicy tylko na dowód.
Do wyjazdu były 2 tygodnie i zależało mu na czasie.
Pojechał więc do Urzędu Wojewódzkiego i razem z kolegą ubłagali kobietę zajmującą się wyrabianiem paszportów, wymyślając przy tym chorobę babci w Niemczech, o szybsze wyrobienie paszportu.
Za dodatkową opłatą paszport miał być gotowy w tydzień, gdzie normalnie czas oczekiwania wynosi miesiąc.
Tak się jednak złożyło, że jednak drużyna nie wyjeżdżała za granicę i paszport przestał być aż tak ważny.
Dopiero tego roku we wrześniu, kiedy ze swoją narzeczoną miał wyjechać na wakacje za granicę, pojechał odebrać paszport, który został wyrobiony w trybie natychmiastowym!
Ciekaw jestem, czy kobieta wydająca mu go pamiętała, że 4lata temu zależało mu na czasie bo w Niemczech babcia umierała ;)

czwartek, 23 października 2008

Autobus.

Mój starszy brat sprzedał samochód, dlatego ja musiałem pożyczyć mu swój i tym samym zostałem bez auta.
Jakie dziwne uczucie, gdy dzisiaj do Katowic musiałem jechać autobusem!
Zapomniałem już jak kiedyś lubiłem przemieszczać się dzięki komunikacji miejskiej!
Taniej i nawet przyjemniej, aczkolwiek wolniej i nie zawsze do celu!
A zawsze kogoś znajomego spotka się w autobusie i można porozmawiać.
A jak kogoś długo się nie widziało to nawet powspominać :)
Zdarzają się też niezbyt miłe spotkania z pijaczkami i wariatami, którzy przez całą drogę wielbią "Imię Pana" lub narzekają jakimi "skurwysynami byli naziści".
Przypominam sobie jak kiedyś stojąc na przystanku zaczepił mnie starszy Pan.
Chciał zapytać na którym przystanku musi wysiąść, żeby trafić do Salonu samochodowego.
Pierwsze co to chciałem mu wcisnąć wizytówkę naszego Ośrodka, bo wiekowo nadawałby się, ale później rozmowa rozwinęła się i tak oto poznałem jednego z inżynierów, którzy zaprojektowali polskie Ikarusy, to te autobusy przegubowe.
Wariat czy marzyciel?
A sposobów podrabiania i przerabiania biletów znałem tyle co kasowników.
Gdy widziałem z daleka nadjeżdżający autobus to od razu wiedziałem jaki mam przygotować specjalnie tuningowany bilet, ponieważ zależało to od rodzaju kasownika.
Gdy na linii 41 zaczęto sprawdzać bilety przy wejściu do busa, zapamiętałem każdego kierowcę i jego sposób sprawdzania dzięki czemu wiedziałem, którego jak oszukać.
Ale śmieszna sytuacja przydarzyła mi się jakieś pół roku temu, gdy uczciwie chciałem kupić bilet u kierowcy, a ten popatrzył na mnie zdziwiony po czym szybko wyjaśnił, że dziewczyna właśnie wysiadająca ma jeszcze ważny bilet.
Ów kobieta była już jakieś 5m na chodniku przed autobusem, więc dobry kierowca zaczął trąbić na nią aż się odwróciła, po czym zawołał ją gestem ręki i poprosił, żeby oddała mi swój, ważny jeszcze bilet :)
Może jakoś mizernie wyglądałem co wskazywałoby na to, że nie przelewa mi się z kasą? ;)
A najbardziej lubiłem czytać książki.
Ilość przeczytanych książek w autobusie jest nie do zliczenia.
Polecam wszystkim, szczególnie daleko dojeżdżającym!
Czas o wiele szybciej zleci :)

sobota, 18 października 2008

Obojętność!

Przechodziliśmy wczoraj z koleżanką przez pasy.
Gdy byliśmy już w połowie drogi, zauważyłem, że jakiś samochód zbliża się do nas i wcale nie zaczyna hamować.
Nie wiem, może nas nie widział, może uznał, że zdążymy...
W końcu będąc już przed samymi pasami zaczął hamować.
A że było ślisko to z jego hamowania nic nie wyszło i jechał dalej jak po lodzie.
W ostatnim momencie udało nam się uciec z pasów, tak, że kobieta prowadząca samochód przejechała jakieś 5cm obok mojej nogi!
Koleżanka cała roztrzęsiona wsiadła do samochodu i dopiero po kilku głębszych wdechach doszła do siebie, proponując żebym jeszcze nie ruszał tylko też odreagował.
Ale co było najdziwniejsze, że ja w ogóle się nie przejąłem.
Może widząc już, że spokojnie uciekniemy przed blondyną za kółkiem wyluzowałem się, albo po prostu było mi wszystko jedno...
Dlaczego człowiek w pewnym momencie życia obojętnieje?
I proszę nie myśleć, że złapałem w ostatnim czasie jakiegoś doła.
Kieruję się ostatnio regułą przeznaczenia: co ma być to będzie...
Chciałem jeszcze jeden wątek poruszyć, może w końcu zmuszę was do komentowania, a co za tym idzie do jakiejś dyskusji.
Pojęcie inteligencji.
Pisałem ostatnio o miłości, że nie da się jej zinterpretować i że można ją nazywać na różne sposoby.
A co z inteligencją? Kiedy można powiedzieć, że człowiek jest inteligentny?
Kiedy okaże się, że czyta masę książek, rozwiązuje krzyżówki i sudoku?
A przecież wiemy, że nie raz największym autorytetem cieszą się ludzie, którzy nie skończyli w życiu studiów wyższych, przeczytali tylko to co im przykazano w szkole a liczyć potrafią tylko swoje pieniądze.
Oni posiadają mądrość życiową.
Najlepszym przykładem jest mój tata, który nie kończąc żadnych studiów potrafił mi pomóc z projektem, który miałem zadany na studiach. Jak to zrobił?
Po prostu on ma sporą praktykę!
Dlaczego tak łatwo nam oceniać kto jest inteligentny a kto głupi?
Czytałem ostatnio książkę(teraz się popisuję, że ja też czytam:P ) w której młody chłopak dostrzegł potencjał w człowieku, którego spotkał na ulicy jako bezdomnego!
Zabrał go do domu, umył, ogolił, ubrał i załatwił pracę u swojego ojca.
Jak się później wypowiadał ów chłopak: był to najinteligentniejszy człowiek jakiego spotkał.
A kto by pomyślał?
Sam pracując przy obsłudze klienta zauważyłem, że ludzie na pierwszy rzut oka prości a nawet obskurni mają w sobie więcej inteligencji i kultury niż zamożni "Panowie", którzy wg przysłowia "wyżej s*** niż tyłek mają".
Po prostu tym pierwszym w życiu się nie ułożyło.
Jestem pewien, że nie jeden zgodzi się ze mną w tej kwestii.
Skąd więc w człowieku rodzi się od razu chęć grupowania i klasyfikacja ludzi na mądrych i głupich?
Ciekawy tytuł miał film, który ostatnio oglądałem: "Najpierw zwiedzaj, później strzelaj".
Najpierw poznawajmy, później oceniajmy....

czwartek, 16 października 2008

Poszukiwanie pracy.

Wziąłem dzisiaj do ręki gazetę wyborczą, a dokładniej dodatek: Praca.
Poczytałem, pooglądałem i zakreśliłem kilka ofert.
Dzwonie najpierw do jednej i umówiłem się na rozmowę na jutro do Chorzowa.
Dzwonię do drugiej a tam ta sama kobieta: Ale Pan się już przed chwilą z nami umówił...
Przychodzi mi na myśl pytanie: co z tą pracą jest nie tak, że aż tyle ogłoszeń zamieścili?
Nie wiem czy jechać na umówione spotkanie.
Mam zresztą jutro jeszcze jedną rozmowę, o 8:30 na parkingu z McDonalds'a ;)
Chodzi o jakieś drukarki laserowe i tonery...
No nie wiem, zobaczymy na miejscu.
Chodzi mi ostatnio po głowie jedno pytanie: czy istnieje naprawdę miłość?
Nie jest to przypadkiem tak, że wmawiamy sobie, że coś do tej drugiej osoby czujemy?
Bo jak można twierdzić i powtarzać, że się kogoś Kocha a za kilka dni negować to i stwierdzać, że to tylko przyzwyczajenie?
Albo jak uczucie może wygasnąć?
Niby żyją w zgodzie i miłości kilkanaście lat i nagle się przestaje kogoś Kochać?
Sam nie jestem pewien czy jak kiedyś powtarzałem, że Kocham to naprawdę kochałem...
Owszem, można zaraz stawiać pytania "obronne", którą mają dać nam do zrozumienia czy kochamy czy też nie, typu: a jesteś wstanie skoczyć za nim/nią do ognia? Czy czujesz motylki? Czy lubisz jego zapach? Czy tęsknisz? Czy ciągle o nim myślisz?
Ok... Mam psa - myję go codziennie i karmie.
Motylki czuję jak mnie ogonkiem połaskocze po piętach?
Czy nie spełnia wymogów?
Wniosek więc nasuwa się taki: jest tyle miłości ilu ludzi.
Chyba nie można dać jednej, precyzyjnej definicji...
A skoro nie ma definicji to nie wiemy czym jest miłość, a co za tym idzie: skąd mamy wiedzieć, że kogoś kochamy?
A może ludzie dobierają się pod wpływem podświadomego rozsądku, który im podpowiada, że ta osoba będzie dobrym partnerem na resztę życia. A nam się od razu wydaję, że go kochamy...
Zabawa zabawą, ale ja chyba zaczynam poszukiwania pod kątem znalezienia dobrej żony, matki i kochanki.
Nie sugerując się motylkami, zapachami i hormonami...

poniedziałek, 13 października 2008

Brygada rr!

http://video.google.pl/videoplay?docid=-5942884089238732&ei=6jPzSL-UC4L82wKFpKj1Dg&q=brygada+rr&hl=pl
Ja wiem, ze pewnie wiekszosc z was juz to widziała,
może uzna to ktoś za oznakę samoubielbienia, ale ja sam widziałem ją już chyba ze 100 razy i za każdym razem śmieje się do łez.
Ten film konkurować może tylko z "kevin sam w domu", którego każdy z nas może ogladać co rok na święta i zawsze dobrze sie bedzie bawil.
Nie jedna osoba pytała mnie czy i kiedy beda kolejne częsci...
Niestety nie jest to proste.
Jednym i najwazniejszym czynnikiem którego nam brakuje jest czas!
Kazdy z nas ma wlasne, bardzo skomplikowane zycie i ciezko znalesc nam jedno popoludnie, które wszyscy mielibysmy wolne...
A w nocy nagrywac sie niestety nie da... Przynajmniej nie tego rodzaju sceny na których nam zalezy ;)
Zrobiłem porządek na biurki i przypomniałem sobie, że ma kolor słomkowy :D
Musze mieć porządne miejsce do pracy skoro wybrałem już tak poważne studia...
Wczoraj po długich poszukiwaniach miejsca parkingowego stanałem w końcu na chodniku miedzy dwoma metalowymi słupkami.
Wielkie zdziwienie mnie ogarnęło gdy po wyjściu z samochodu zauważylem, że jeden słupek znajduje sie dokładnie za moim samochodem.
Nie miałem jednak czasu zastanawiać się nad tym, więc zapomniałem o problemie i pobiegłem na wykłady.
Cały dzień jednak nie dawało mi to spokoju.
Gdy po zajęciach dokonałem szczegółowych ogledzin samochodu stwierdziłem, że nie zatarłem lakieru z zadnej strony, nie pozrywałem też niczego z nadwozia...
Metalowy słupek jednak stał cały czas w tym samym miejscu.
Uniemożliwiając mi przy tym wyjechanie, ponieważ miałem mało miejsca do manewru.
W końcu ze złości kopnąłem w tenże słupek i co się okazało?
Jego posada była gumowa i słupek zaczął chwiać się jak źdzbło trawy na wietrze!
Musiałem mieć wtedy bardzo głupi wyraz twarzy...
Rano musiałm po prostu przejechac po nim...
To wszystko tlumacyzłoby dlaczego ludzie stojący na chodniku i przyglądający mi się podczas gdy parkowałem dziwnie sie uśmiechali...
Nie powinienem urodzic się blondynką? ;)

niedziela, 12 października 2008

Ke jef si!

Zel... jesteś marudny jak Gwiazda po przebudzeniu na słuzbowym spotkaniu!
Oczywiście bardzo dziekuję za wypad do KFC! :)
Nie licząc wielkiej OLEWKI było całkiem sympatycznie!
Jak kiedys jeszcze bede potrzebował papierków na gumę to wiem gdzie uderzyć!
Jestem dzisiaj po pierwszym dniu wykładów!
Łacina nawet przyjemna. Fakt - przeraza mnie odmienianie czasowników przez przypadki w 5 koniugacjach, ale jesli niektorzy rzekomo zaliczyli francuski na maturze to ja dam rade temu!
Wstęp do prawoznastwa ciekawy od momentu wzmianki o winku i upijaniu nieletnich, dopiero wtedy wszyscy sie ozywili i z ciekawoscia sluchali!
Musze przyznac, ze czlowiek moze sie nauczyc calkiem nowych okreslen słów których używa od dawna!
Poopowiadałbym jeszcze, ale jest 1 w nocy i zmęczenie bierze górę...

piątek, 10 października 2008

Basen!

Wybraliśmy się wczoraj z Grzegorzem i Mariuszem na basen.
Stojąc przy kasie zagadała do nas Pani która sprzedawała bilety.
I tak staliśmy i śmialiśmy się z Grzegorza, ze naprawde jest upośledzony a my jesteśmy jego opiekunami.
W dodatku G. dostał zegarek do szafki z czerwonym paskiem, co już w ogóle utwerdziło nas w przekonaniu, ze cos z nim nie tak.
Jakie było moje zdziwienie kiedy ja dostałem zielony pasek, przypomnę, że standardowy to niebieski.
Chłopaki nie umieli się nacieszyć z mojej porażki, ale to nie był koniec, ponieważ gdy okrążyłem całą szatnie w poszukiwaniu swojej szafki okazało się, że takowy numer znajduje sie w całkiem innym pomieszczeniu, gdzie znajdowały się tylko 4szafki!
I kto tu wyszedł na upośledzonego? ;)
Wychodząc dowiedziałem się od pośmiewnej kasjerki, że to było dla mojego dobra!
Mam dzisiaj grabić liście...
Czy nie może zacząć padać?

środa, 8 października 2008

Posłuszeństwo.

Ponieważ niektórzy narzekają, ze zrobiłem przerwe w pisaniu, postanawiam zamieścić nową notke.
Chciałbym jednak zauważyć, że przerwa była zaledwie 3dniowa ;)
Jedziemy ostatnio z Grzesiem jego służbowym samochodem do Żor.
Tak sobie jedziemy i rozmawiamy, tematów było bez liku, bo ostatnio rzadko mamy okazje porozmawiać, i nagle na drodze dostzegłem coś nietypowego.
Coś co na pewno nie powinno znajdować sie na poboczu.
Moje zwoje mózgowe szybko zareagowały, a dlugoletni zmysł kelnerski dał do zrozumienia, ze na drodze leży kega piwa, w dodatku jeszcze nie otwarta!
Szybko poprosiłem Grzegorza, który jeszcze nie do konca wiedział o co chodzi, zeby zatrzymal samochód i otworzył bagaznik.
Na szczęśnie do mojego przyjaciela nigdy nie musze w takich sytuacjach mówić dwa razy i w momencie znalazłem się z kegą w ręku a Grzegorz otwierał bagaznik.
Marka: Brok, ale nie wybrzydałbym. Ilość: 30litrów, czyli 60piw!
I nagle, jakby spod ziemi, wyłonił się staruszek, a przynajmniej koles grubo po 50 i tonem nie lubiącym sprzeciwy rozkazał zostawic nam tą beczkę, bo dostawca, ktory ją zgubił jest jego znajomym i juz sie po nia wraca!
W tym momencie powinnismy nie zwracajac na niego uwagi wladować ją do bagaznika i czym predzej odjechać.
Nas jednak rodzice tak wychowali, ze szanujemy starszych i niestety czasem ich sluchamy...
Tak wiec odstawilem kege spowrotem na pobocze i ze smakiem goryczy odjechalismy...
Jaka byłaby impreza!
Zgodnie jednak stwierdzilismy, ze kedys wynajmiemy rollbar, kupimy beczke piwa i zrobimy taką impreze, ze będzie się ją wspominało przez kilka miesięcy.
Tak więc, wszyscy czytający tego bloga, mozecie czuc się zaproszonymi na tą impreze! :)
Ja proponowałem styczeń, Grzegorz dopiero koniec czerwca, ale uznaliśmy w końcu, ze dwie imprezy też mogą być! :)
A może jeszcze kiedyś uda nam się coś znajeść ;)

niedziela, 5 października 2008

Młodość!

Njapierw przednia impreza u kolegi i świętowanie urodzin!
Tańce z ciotką i ostre dyskusje z tatą!
A później jazda Seatem w 8 osób!
Dwie osoby z przodu, 5 na tylnim siedzeniu i jedna w bagazniku!
I chyba ta ostatnia najlepiej na tym wyszła!
Cel podróży: Tokarnia!
Zabawa do 4, a powrót do domu o 5:30!
A to wszystko po pracy jako kelner na urodzinach u jakiegos typka...
I wtedy sie czuje, ze człowiek żyje! :)
Brakowało mi dobrej zabawy.
Dawno nie byłem na dyskotece.
Nie licząc Bułgarskich pląsów i sierpniowego wypadu do chilli które skończyło się na siedzeniu w loży i wysłuchiwaniu skarg na temat telefonów komórkowych i laptopów...
Solenizantowi dziekuje za zaproszenie!
I oficjalnie życzę wszystkiego Najlepszego! :)

piątek, 3 października 2008

Kawa!

Nie ma jak dobra kawa o poranku!
Najlepiej rozpuszczalna, albo przepuszczona przez ekspres.
Fusiastej nie lubię.
Do tego kilka mililitrów mleczka, zagęszczonego!
I dwie łyżeczki cukru!
Zdaję sobie sprawę, że mój opis przyrzadzania kawy w minimalnym stopniu nawet nie przypomina mistrzowskiego obrazu parzenia kawy opisanego w Panu Tadeuszu przez Adama Mickiewicza, ale jest chyba tylko jedna osoba, którą znam i która wręcz miłuje Pana Tadeusza.
Wszystkich innych czytanie Epopei Narodowej nudziło!
Ja chcąc uniknąć tego typu scenariusza ograniczam sie do minimalnych fraz!
Ale niestety spożycie tego napoju jest mi znowu utrudnione!
Cykliniarze musieli przyjechać na poprawki i znów w cały domu śmierdzi niemiłosiernie!
Dlatego czym prędzej uciekam z domu!

czwartek, 2 października 2008

W pogoni za rozumem

Tytuł znany?
Oczywiscie: dziennik Bridget Jones!
Ale nie będę nawiązywał do tej książki...
Całe życie za czymś gonimy!
Za szczęściem, pieniędzmi, miłością, rozumiem...
Po co? żeby na końcu sie przekonać, że wszystko jest tylko fikcją!
Pesymistyczne podejscie do świata czasem bardziej się opłaca, bo lepiej być mile zaskakiwanym niż czekać jak naiwne dziecko na lepsze czasy, a dostawać tylko po uszach!
Odprawiałem wczoraj moje urodziny, w Pizza Brava ma sie rozumieć ;)
Miło jest mieć świadomość, że znajomi spotykają się w jednym miejscu tylko dla mnie!
Bardzo dziekuję wszystkim za przybycie!
Dzięki wam te urodziny choć trochę nabrały magii!
Trzeba się zbierać na miasto: obowiązki czekają.
Wcześniej jednak muszę posprzątać :/
Milego dnia życzę! :)

środa, 1 października 2008

21 lat!

Niektórzy twierdzą, ze własnie teraz osiągnąłem pełnoletność...
Dziekuję wszystkim za pamięć!
Urodziny przeżyłem niezbyt szczególnie, bo w domu mamy remont :/
Ja nie wiem kiedy te remonty sie skonczą...
Ale dom będzie znów nie do poznania...
Muszę się trochę pochwalić: dostalem arafatke :)
A raczej, jak sie dowiedzialem na targu w Istambule, prawidłowa nazwa t o pushi.
Nie wiem czy tak sie pisze, ale tak to wymawiał.
Turek powiedział, ze na całym swiecie przyjela sie nazwa arafatka, ale tak naprawde oni na to mowia pushi... Ciekawostka taka ;)
W Turcji nie kupiłem sobie takiej jak chciałem, bo kolory mi nie odpowiadały, ale mój darczyńca znalazł w Polsce dokładnie taka na jakiej mi zalezało!
I do tego sweterek! :) dziekuje!
Teraz musze dezerterowac z domu, poniewaz z dolu wylaniaja sie okropne zapachy lakieru do parkietu!
A wszystkim studentom zycze szczesliwego i malo uciązliwego powrotu na łono uczelni! :)

poniedziałek, 29 września 2008

Kobiety!

Kiedyś na lekcji polskiego w liceum nasza Pani Profesor przyniosła interesującą książkę.
Tytuł nosiła: "Co mężczyźni wiedzą o kobietach".
Książka miała około 80 stron.
Pierwsza strona zawierała kilka słów tułem wstępu:
Oto cała prawda na temat wiedzy mężczyzn o kobietach.
Teraz pewnie każdy facet liczy na to, że wyjawię kilka nowych, interesujących ciekawostek na temat kobiet.
Otóż zdziwię was, ponieważ książka ta zawierała jedynie puste kartki!
Pozycja ta stała się bestsellerem i sprzedała się w kilku milionach egzemplarzy.
Na samym końcu autor pozwolił sobie na kilka słów objaśnienia.
Pisze, że po wieloletnich badaniach i próbach zrozumienia kobiet, dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nic o kobietach, my mężczyżni, nie wiemy!
Świadom swoich praw i wiedzy podpisuję się pod tym z pełną odpowiedzialnością!
Bo jak za wami nadązyc skoro nawet wy często macie problem z uzasadnieniem słuszności swoich działań.
Mozemy gimnastykować się i wylewać ostatnie poty w celu zadowolenia waszych wyszukanych gustów.
Wszystkie starania i tak idą na marne...
Ostatnio napisałem na naszej klasie do pewnej dziewczyny.
Znajomi opowiadali mi o niej w samych superlatywach.
A ja chciałem tylko z kimś popisać, nie miałem nawet na myśli podrywania lub uwodzenia.
Ona jednak moje wiadomosci, które nie zawierały nawet cienia podrywu, odebrała jako nachalne i na profilu Zela okazała co do mojej osoby wielka antypatię.
I jak was zrozumieć?
Słyszałem jeszcze taką historię, autor lubi ubarwiać, więc o autentyczności nie mogę mieć pewności, ale bardzo mnie rozbawiła:
Na dyskotece koleś wypatrzył sobie super blond modelke.
Cały wieczór kręcił się koło niej, rozmawiali, tańczyli, śmiali się.
Jednym słowem dobrze się bawili.
W końcu gdy zaproponował, że odwiezie ją do domu ona zapyała czym przyjechał?
On na to z szerokim uśmiechem: czwórką.
Popatrzyła z ukosa i dopytuje się dalej: BMW, Audi, Golf?
- Nie, tranwajem numer 4.
Na co ona z niesmakiem: no to spier***!
A podobno pieniądze szczęścia nie dają...

piątek, 26 września 2008

Kawiaty.

No dobra!
Jestem balas!
I kropki w opisach tez ograniczę!
Słyszałem ostatnio niezłą historie:
Kolesiowi spodobała się pewna dziewczyna...
I chcąc jej zainponowac, tudzież sprawić przyjemność,
postanowił wysłać jej kwiatki pocztą.
Tylko coś mu nie wyszło ze zdobyciem adresu i zamiast wysłać kwiaty do swojej lubej, bukiet trafił do całkiem innego domu, w całkiem innej dzielnicy!
Otworzył drzwi staruszek i stwierdził, że "kwiatów od zboczeńców nie przyjmuje!"
I zatrzasnął kurierowi drzwi przed nosem.
Tak więc, nasz Romeo został z bukietem Słoneczników!
Co z nimi zrobił? Nie wiadomo.
Jedno jest pewne: romantyznm odstawił w kąt!
Jutro mam rozmowę w sprawie pracy...
Myślałem, że może będę miał więcej telefonów po wysłaniu 38 CV,
ale z braku laku dobre i to!
Narazie nic więcej nie mówię,
jak się uda to się pochwale! :)

poniedziałek, 22 września 2008

Pan Ciasteczko...

Jakoś przeżyliśmy!
2-dniowe wesele,
35h w pracy!
Ale miejscami było nawet wesolo!
Szczególnie jak Tomek, nie świadom obecności Pary Młodej na zapleczu, wszedł na kuchnie wyzywając gości!
Ale Polak potrafi, a ja to już w szczególności!
Zel nie był lepszy... Jakby zliczyć to co rozbił to chyba pracowałby za darmo! ;)
Ale nic tak nie smakuje jak zestaw Big Maca o 2 w nocy!
Nie żeby nas głodzili i jedzenia zabraniali.
Ale po dwóch dniach człowiek już nie może patrzeć na weselne mięsa, bigos i sałatki...
Podjeżdzamy na McDriva i pytamy sie co dostaniemy o tej porze do jedzenia, a jakis dowcipny koles wyskoczył z hasłem: bigos na winie :]
Ja mu na to, żeby sobie jaja przestał robić, a on dalej: no to krokiety!
Kolega wyskocyzł z samochodu, a cwaniaczek uciekł...
Ludzie to czasem w ogóle nie mają wyczucia sytuacji!
To tak jakby Pani Młodej życzyć więcej tak udanych Wesel! ;)

piątek, 19 września 2008

Zwycięstwo!

Kody rozszyfrowane!
I naprawdę głebokie ukłony w stronę Zela!
To jak się namęczyłeś i starałeś...
Jedno hasło mi się podobało: prawdziwych przyjaciół poznaje się w poznawaniu! :)
Jutro idę na wesele!
Obiecałem sobie, że koniec z kelnerstwem, ale jednak finanse mnie do tego zmuszają!
No i to bardzo ciekawa kasa tym razem!
I tak sobie myślę, kto wymyślił powiedzenie: pieniądzę leżą na ulicy?
A jak już był tego taki pewnien, to mógł podać nazwę ulicy! ;)

Kody...

No Zel to Ci powiem, ze pojechałeś!
I to pozytywnie!
Ale słusznie, bo coś co łątwo przychodzi - łatwo odchodzi!
A chodzi o to, że Zelgadess miał załatwić dla mnie bardzo ważna informacje, na której bardzo mi zależy.
I wywiązał się z zadania znakomicie, ale nie podał mi jej na talerzu, tylko wszystko sprytnie zaszyfrował...
Pierwsza część nie była aż tak trudna,
druga jednak jest już skomplikowana...
Jest tylko jeden feler...
Poszperałem trochę w internecie i okazało się, że dana informacja nie jest aż tak tajna!
Ale nie skorzystam z niej dopuki nie rozwiązę do końca zagadaek by Zel! ;)
A może wystarczy po prostu ściągnąć obiektyw...?
Mam już swój plan!
Pierwszy zjazd mamy w tą niedziele!
i wałek... bo idę do pracy!
Wstęp do prawoznastwa, bo tak nazywa sie przedmiot, będę musiał ominąć...
Diagnoza mojej mamy na temat mojego stanu psychicznego:
"...masz podstawy nerwicy..."
A ja się pytam: na jakiej podstawie? ;)

czwartek, 18 września 2008

Praca...

Ok, Mimi ma 3,5 lat!
Za to Twoja Stara nie wyciera butów wchodząc do meczetu!
Btw: nikt się oczywiście nie obraża na tego typu żarty.
Nie są one specjalnie górnolotne, ale też wiemy, że nikogo to nie uraża.
Zresztą z adresatem znamy się już jak dwa ogolone konie!
Jak pewnie wszyscy już wiedzą - mam dysleksje, wstydzę się tego i wiem, że kiedyś wyeksportują mnie z Polski za to, ale co zrobić?
Chciałem tylko uprzedzić, że jakiekolwiek błędy w moich notach nie są wynikiem głupoty nabytej, tylko wrodzonej- "genetycznej".
Nawiązując do tytułu...
Jestem w trakcie szukania pracy :]
I co za tym idzie?
Siedzę i wysyłam masę podań z moim CV w załączniku...
Ciekaw jestem co z tego wyjdzie...
A co chciałbym robić?
Praca w charakterze Przedstawiciela handlowego jest czymś dla mnie...
Tak sobie przynajmniej upatrzyłem.
Jeśli uda mi się znaleść pracę gdzie dadzą mi samochód służbowy, będę mógł sprzedać mojego grata!
Trzeba się zbierać na miasto :/
Ale najpierw śniadanie...
Myślę, że jajecznica na smalcu z dodatkiem chleba z masłem będzie wyśmienita! :P

środa, 17 września 2008

Witam!

Skąd tytuł?
A taki jeden mały 4/5 latek mnie zainspirował.
Tak naprawde chodzi o zaprzeczanie wykonaniu jakiejś czynności.
Ale mały Mimi zamiast powiedzieć: "To nie ja", mówi po prostu: Nie toja!
A czemu zwróciłem na to uwagę?
Tak mi przyszło na myśl, że dzieci o jedyni szczerzy i otwarci obywatele!
Jak widać, nie potrafią nawet kłamać!
A na tym blogu nie będę kłamać.
Będę pisał o wszystkim i wszystkich jak mi się podoba!
Oczywiście wszystko można komentować!
Do czasu! ;)
Dlatego życzę miłej lektury, a jak będę przynudzał, to proszę o pstryczka w ucho ;)
"No to Play!" ;)