czwartek, 18 grudnia 2008

Święta...

Czas melancholii, zadumy, rachunku sumienia.
Pora na nowe plany, postanowienia, czasem zmiany...
Tylko w natłoku obowiązków i zmartwień nie mamy czasu się do nich przygotować.
Łącznie z Wigilią ciężko pracujemy, a gdy już mamy w pierwszy dzień świąt czas na odpoczynek to jesteśmy tak zmęczeni, że tylko tępo wpatrujemy się w ekran tv oglądając "Kevina samego w domu".
Dlaczego co roku ten film tak nas bawi i rozśmiesza?
Spróbujcie obejrzeć go sobie w ciągu roku...
Po prostu jesteśmy tak otępiali przez ciągłe jedzenie i atmosferę, tak zmęczeni po całym roku, że nas mózg przestaje myśleć i analizować i to co normalnie wydaje nam się nierealne nabiera nowych kolorów.
Stąd nasze wielkie plany na zmiany, nasze postanowienia...
Ale dlaczego od razu chcemy zmieniać całego siebie?
Dlaczego krok po kroku nie dążymy do ideału?
Tak ogólnie piszę, a może coś o sobie?
Nie mam w tym roku żadnych postanowień.
Wolę nie planować i nie marzyć.
Bo wszystko co staram się zaplanować i tak spełza na niczym.
I często nie ma w tym nawet mojej winy.
Najczęściej los tak mi pokrzyżuje plany, że nie jestem wstanie spełnić postanowień.
Dlatego w tym roku nie mam postanowień noworocznych.
Nie planuję miłości, pracy, nauki...
Postaram się jedynie na czas wypełniać zadania i sumiennie spełniać obowiązki! :)
Będąc wczoraj u kolegi włączyłem mu w salonie wiatrak, który tworzy z lampą sufitową integralną całość.
Chciałem go poddenerwować szybko odchodząc.
Zanim jednak zdążyłem uciec dostałem jednym ze skrzydeł w głowę.
"Kij ma zawsze dwa końce..."
Dźwięk rozległ się głuchy a koledzy śmiali się, że można by z tego stworzyć niezłego bita.
No bo podobno małych ludzi Pan Bóg stworzył, duże osły same porosły ;)

1 komentarz:

tottka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.